Design jest na topie. Domy mody otwierają hotele. Zrobił to Missoni, Bottega Veneta, Bulgari, Armani. Phillipe Stark, choć domem mody nie jest, zaprojektował tyle hoteli, że pewnie nie pamięta co i gdzie sygnował swoim nazwiskiem. Hotele projektuje i Ron Arad i Paola Navone i Patricia Urquiola, by wymienić kilka nazwisk, których znajomość pokaże że się wie i czytało ostatnią encyklopedię designu.

Oprócz designu modny jest też vintage, czyli stare rzeczy, które nasi rodzice wyrzucali bo mierziły ich stoliczki w kształcie nereczki na nóżkach przypominających wykałaczki, komody na wysoki połysk, fotele z drewnianymi podłokietnikami i lniane zasłony we wzory geometryczne. Meble moich starych wróciły na salony, a w wielkim świecie odrestaurowywuje się hotele zaprojektowane przez projektantów vintage'owych, a więc tych którzy coś zaprojektowali, ale teraz nowego zaprojektować nie mogą z racji tego że żyć przestali. I tak pieczołowicie odrestaurowano hotel zaprojektowany przez Gio Pontiego (tego od wieżowca Pirelli i krzesła superleggera). Ponti zaprojektował w hotelu wszystko (ktoś nawet napisał, że był to pierwszy hotel autorski, ale nie znalazłam potwierdzenia): i bryłę budynku, kolorystykę i wyposażenie. Renowacja zajęła trzy lata, hotel ponownie otwarto w roku 2002 wpisując go jednocześnie na listę zabytków.  Nie przekonuje mnie mozaika na ścianie, ale blękitną lampę mogłabym mieć. I te niebieskie fotele, i stolik nereczkę i nawet wykładzinę z z pokoju po prawej stronie. Chciałabym tam świętować moje urodziny i może uda mi się na hotel wielki błękit namówić JC. Oprócz butelki prosecco wezmę wtedy ze sobą dłuto, młotek i dużą torbę, bowiem chciałabym sobie nakuć trochę tych niebieskich płytek z podłogi. Mam w Ginestrze łazienkę do zrobienia :D



Grand Hotel Parco dei Principi
adres....no właśnie, spróbujcie na stronie hotelu znaleźć dokładny adres. Podają jak dojechać, ale adresu nie znalazłam. Z mapki wyczytałam, że Grand Hotel Parco dei Principi leży tam, gdzie w mieście Sorrento via Bernardino Rota zmienia się w via Cocumella.

Tavere, Tybr. Jezioro Bolzena i Góry Sabińskie. Moje ulubione krajobrazy, choć Tybr latem przypomina brudną kałużę, jezioro oblepiają przyczepy kempingowe, a od gór wieje nieprzyjemny popołudniowy wiatr.
ja, bogini
oficjalnie jest nas pięcioro. Trzech JC i Maje dwie. O istnieniu osób o tych samych imionach i mieszkających z nami w domu dowiedzieliśmy się w urzędzie miasta i gminy, dokąd poszliśmy porozmawiać o ostatniej racie podatku od posiadania, czyli od nieruchomości.

Obydwoje, czyli JC i ja, Maja, jesteśmy właścicielami domu, a więc każdy rachunek z gminy, choć adresowany do jednego z nas, dzielony jest na dwa. I tak 79,97 za kwartał śmieci to 39,99 na koncie JC i 39,98 (zniżka za niższy wzrost) na moim. Podobnie z podatkami, mimo że płaciliśmy jeden rachunek, to otrzymaną sumę gmina dzieliła między nas dwoje. Teoretycznie dzieliła, gdyż okazało się, że JC i JC2 mieli nadpłaty, a JC1, Maja i Maja1, nie zapłacili nic i mogli się spodziewać listu przypominającego o zobowiązaniach finansowych wobec miasta i gminy Monteleone.

Na szczęście signora Lena (nie mylić z tą drugą, która nigdy nic nie wie) wiedziała, że JC1, JC2 i Maja1 podlegają odstrzałowi pod koniec roku. Egzekucja była szybka, choć trochę bolesna, bo JC2 nie pozwalał się wykreślić i nie chciał przekazać nadpłat. W końcu jednak signora Lena wygrała, trupy uprzątnięto w trybie natychmiastowym i przeszliśmy do podliczania podatków różnych.

I tak okazało się, że nie zapłaciliśmy nic w roku 2009 a za dużo w 2010. Dostaliśmy karę za 2009, odsetki za 2010 nam nie przysługują i nadpłaty nie można tak sobie przelać na konto podatku za rok poprzedni, ale można go było wykorzystać akonto podatków za rok 2012. I całe szczęście, bo byśmy boso wracali z gminy.

Otóż okazało się, że mamy samodzielnie redukować międzynarodowe zadłużenie republiki włoskiej. Pomijając fakt, że nie mamy statusu rezydenta, a więc nie przysługują nam ulgi podatkowe, to jeszcze mamy zapłacić więcej za luksusowe wykończenie mieszkania, a więc za marmurowe schody i kamienny salceson na podłodze, dodatkową łazienkę, z której nie można korzystać z racji odpadających kafelków i braku podłączonej wody, oraz kantynę z ujściem wody mineralnej.  Szwedzi, którzy mają kawał ogrodu i trzy balkony, płacą o połowę mniej. Dlaczego? Signora Lena sprawdziła: mają mniej pomieszczeń, kantyna jest w piwnicy, a na podłodze leży zwykłe cotto. Gmina nie wie, że sąsiedzi ostatnio robili remont i strych zmienili w sypialnię z dodatkową łazienką, a ja nie chciałam o tym mówić. I w taki oto sposób nadal jesteśmy jedynymi osobami w gminie żyjącymi w 9 stanze z marmurowymi podłogami, dwoma łazienkami i osobną kantyną.

Przy okazji dowiedzieliśmy się, że ochrona danych osobistych jest pojęciem względnym w gminie, w której nie musieiiśmy się przedstawiać, by wszyscy (także inni petenci) na znali, wiedzieli kim jesteśmy, gdzie mieszkamy i ile płacimy za gaz oraz, że Gino przeczyścił nam komin, od Mauro kupiliśmy drewno, a Gina uczyła nas jak rozpalać w kominku. Na szczęście nie Monti nie przewidział podatku od darów i nikt nie opodatkował otrzymanej od Renato wiązki chrustu, podarowanej przez Ginę starej kratki do grillowania mięsa oraz metalowego prętu, przez który rozdmuchuje się żar....Święta spędziliśmy przed kominkiem. Sprawdziliśmy:  luksus śmierdzi tlącym się mokrym drewnem. A brak telewizora nadrabia się gapieniem w płomienie.
kamień
i niebo

Bari. Co najlepiej pamiętam? Wydrapane w kamieniu podpisy budowniczych kościoła. Raz, że umieli pisać, dwa że nie byli już bezimienni. Nie roztopili się w sogno, miracolo i crocifissione.

Herberta tłumaczyli na angielski Carpenterowie, a na niderlandzki Gerard Rasch. Nie mam angielskiej wersji Dawnych Mistrzów, ale mam niderlandzką:
vonden hun toevlucht
onder oogleden van engelen
achter heuveltjes van wolken
[...]
verdronken geheel
in de gouden hemelgewelven
[...]
zonder roepen om nagedachtenis
Nie żebym delektowała się szukaniem schronienia pod powieką aniołów, za pagórkami obłoków, rozkoszowała nieboskłonami, bo to nie mój wierszyk i nie mój obrazek, ale gardłowe h tam gdzie napisane jest g brzmi pięknie po niderlandzku, tak z resztą jak i niderlandzkie przeciągane samogłoski, które powodują, że moje zwykłe niderlandzkie nazwisko brzmi po polsku jak Stołp. Polacy są to w stanie spisać, Włosi już nie. Więc literuję esse come Sorrento, ti come Torino, Otranto, Otranto, pi come Padova. Lub śmieję się: znak stopu con doppio o.

A Herberta nie mam też po włosku.
Powered by Blogger.