boli....



wracasz w poniedziałek, 9 stycznia, do pracy. Paskudna pogoda.Nie lubisz poniedziałku. I w dodatku masz świadomość, że skończył się okres świąteczny i następne kilka dodatkowych dni wolnego będą albo na Wielkanoc, albo gdy dopadnie cię grypa.

Tak więc wleczesz się do pracy, marząc o dniu, który pozwoli ci się zaaklimatyzować po wigiliach, sylwestrach i 3 królach. Stawiasz na biurku kubek z kawą, odpalasz komputer....i czytasz:

Czasami tak mam: zapominam o kluczach w drzwiach i gdzie położyłam komórkę. Nie pamiętam naszego numeru telefonu i w którym roku wzięliśmy ślub. Dzwoniąc do Kasi w Warszawie wykręciłam numer Kasi z Wrocławia, oznajmiając, że zaraz u niej będę. Ostatnio jednak przeszłam samą siebie. W ramach usprawniania i racjonalizacji miejsca pracy oraz współpracy z wydawcą, zrobiłam porządek ze zdjęciami. Przejrzałam, zwiększyłam rozdzielczość i zadbałam o jakość materiału, czyli zrezygnowałam z formatu .jpg. I żeby wszystko sprawnie poszło, zamiast bawić się w klikanie zdjęcie po zdjęciu, załadowałam wszystko do jednorazowej przesyłki. Wszystkie 518 zdjęć, o rozdzielczości 300 pikseli, w formacie .tiff. W sobotę rano, po prawie dwóch dniach pracy FileZilla przesłała ich 320. A potem zawiesiłam serwer odbiorcy. Na dwa dni.
Ty sprzątasz serwer, a ja próbuję ustalić, które zdjęcia są na liście nieprzesłanych (jest ich 138) zmieniam format z tiff na jpg. I przygotowuję je do wysyłki na adres nowego serwera, takiego mniej potrzebnego, 'do zablokowania'.


0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.