patchwork: codzienność

zaraziłam się Molfettą, a może i Apulią, bo ja, w miarę bezwzględna z natury jeśli chodzi o sztukę, nie potrafię zrezygnować ze zdjęć z molfettowej majówki. Nie mam wysokiego mniemania o moich umiejętnościach fotograficznych, ale nie potrafię się zdobyć na obiektywizm i z uporem wartym lepszej sprawy produkuję moje fotograficzne patchworki z Molfettą w roli głównej.



A tak swoją drogą, to przy Autostrada Adriatica, w drodze z Foggii do Molfetty zobaczyłam moje pierwsze w życiu żywe trullo! O mało nie zjechałam z drogi z przejęcia, po czym JC zabrał mi kierownicę i kluczyki. Aż się boję co będzie we wrześniu, bo we wrześniu chcemy pojeździć po Terra di Bari (Trani, Castel del Monte, oliwa, Ruvo di Puglia, Barletta, Canae, Canosa, Bitonto), lub Terra di Bari i Altamura, lub Altamura i Gravina di Puglia, lub Murge i nocleg w trullo w Alberobello...no i co wtedy z Taranto, Lecce, Brindisi, Otranto? Osłowi za dużo dano i, wygląda na to, że osioł powinien zostać w Lacjum, bo chciałby wszystko: i Lacjum i całą Apulię i jeszcze kawałek Basilicaty....

1 comment:

  1. ależ maya! wszyscy uwielbiamy twoje fotograficzne patchworki, a ponadto wyobrażamy sobie ciągle, jak cudownie byłoby umieć robić takie zdjęcia jak ty :)

    ReplyDelete

Powered by Blogger.