romantyzować rozpad

Pokłóciłam się z przyjaciółką. O zdjęcia z Włoch. Nie podobały się jej ujęcia odrapanych murów. Nazwała to romantyzowaniem rozkładu (po angielsku brzmiało to jeszcze lepiej: romanticising decay). Oskarżała Włochów o brud, niechlujstwo, brak szacunku, a mnie-pośrednio-o dorabianie sobie do tego ideologii.

Zabytki powinny być zadbane. Odnowione. Mają wyglądać czysto. Argument D. o przynależeniu zabytków do przyszłych pokoleń wydaje się nie do zbicia. Tylko że romantyzowanie rozkładu jest częścią naszej kultury. Nazywamy to szacunkiem dla wieku i zmarszczek. Gdybyśmy rozkładu nie romantyzowali to ludzi w wieku emerytalnym powinniśmy oddawać na części zamienne lub przemiał. Lub wymuszać na nich operacje plastyczne. A jeśli argument o ludzkim losie nieuchronnie idącym w kierunku ostatecznego rozkładu wydaje się na wyrost, to zacznę z innej beczki: od którego momentu kończy się stan naturalny a zaczyna rozkład? Czy Akropol jest w stanie naturalnym czy stanie rozkładu? Restauracja fresków w Kaplicy Sykstyńskiej wydawała się być mądrym-według porządnickich-posunięciem. Dlaczego więc porządniccy zaczęli jęczęć że klimat nie taki sam, bo kolory ostre? Czy wystarczy połatać, tak jak zrobiliśmy my, z nawiązaniem do tradycji okolic, czy powinniśmy posunąć się dalej? Wyprostować ściany, zerwać salceson z podłóg i przestać kupować odrapane krzesła z ebayu?


Postscriptum bez taryfy ulgowej: obiecałam sobie, że więcej zdjęć z Włoch pokazywać jej nie będę. I chyba dam znać UNESCO, bo może-w przypływie germańskiej potrzeby odbudowywania-zacznie robić porządek z Koloseum albo willą Hadriana :-)

wszystkie zdjęcia pochodzą z Lacjum
Góra (licząc od lewej): ulica w Rieti, Anagni, Fossanova
Dół (od lewej): Tuscania, Tuscania i Anagni

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.