boki zrywać ze śmiechu


teraz chcą być sławni, kiedyś chcieli tylko najeść się do syta. I to nie ziół z rowu, a mięsa. W latach głodu opowiadali sobie o wyimaginowanych ucztach. Marzyli o krainie dostatku i pełnego talerza. Ich aspiracje wyśpiewywał na piazzach Bologii Giulio Cesare Croce. Sam pochodzący z biedy, opowiadał o tym co jedzą dzisiaj, co jedli wczoraj a o czym marzą, że będą jedli jutro. Współczesny Szekspirowi, stał się sławny, choć pozostał biedny. Tworzył w okresie Wielkiego Głodu; zmarł w 1609. tuż przed następnym Głodem. Jego pieśni spisane na kartkach są pierwszym zapiskiem nawyków kulinarnych dołów społecznych. Nie ksiażka kucharska a encyklopedia jadalnych składników: fasoli i rzepy, cebuli, czosnku i porów oraz kasztanów. Giulio śpiewał więc o tęsknocie za mięsem, masłem i jajkami, a biedota szykowała się na 24. sierpnia, dzień św. Bartłomieja. Obchodzono go hucznie już w XIII wieku, ale po raz pierwszy dzień świętego zmienił się w święto Świni 24. sierpnia 1597.Właśnie wtedy ktoś wpadł na pomysł, żeby się dobrze ubawić. Świnię rzucono między tłum głodnych i zaczęła się rozrywka. Głodni walczyli do krwi o kawałek pieczeni, a nakotłujący sie tłum wylano wtedy kocioł gorącego rosołu. Bogaci widzowie, siedzący na trybunach, zrywali sobie boki ze śmiechu.

Śmiano się do rozpuku w Neapolu. W XVIII wieku tradycją bowiem neapolitańską była cuccagna, przygotowywana na każdą z 4 niedziel karnawału. Budowano ją na głównym placu w pobliżu pałacu królewskiego, w formie wieży, na każdym z poziomów były przymocowane kęsy do jedzenia, butelki z winem lub przybite do konstrukcji żywe ptactwo. Na dany przez króla znak, biedota szturmowała wieżę, bijąc się między sobą. Rany i śmierć były częścią widowiska. Król i dwór pewnie pokładali się ze śmiechu.

Giuseppe Maria Mitelli był synem wziętego bolońskiego malarza. Nie odziedziczył po ojcu talentu więc zmienił fach na grafika: zaczął projektować i drukować gry planszowe. Jego bestsellerem stała się gra przypominająca obecne Monopoly, tylko że zamiast podróży przez świat kapitału oferowała wędrówkę przez Krainę Obfitości. Płaciło się za możliwość gry, ale nagrody były prawdziwe.Wyrzuciłeś 15, dostawałeś chleb z Padwy, za 11 należało ci się genuańskie ciasto z serem- gattafura (opisuje je w swojej książce Scappi, rzymska gwiazda renesansowej kuchni), za 9 dostawało się cantucci di Pisa, a za 17-nugat z Cremony (można go było jedynie polizać :-)
Prawdziwe nagrody były gdy udało się wyrzucić trzy takie same numery; potrójna dwójka wygrywała flaki po mediolańsku; trzy czwórki to świeży ser z mleka bawolego. Za trzy 6. dostawało się nagrodę główną-mortadellę. Patriotyzm lokalny wymagał napisu 'niech żyje nieśmietelna mortadella, duma Bolonii!"

O mortadelli będzie przy innej okazji.

Krainę Obfitości (po angielsku Land of Cockagne) fetowano już w średniowieczu. Pojawiała się też w malarstwie. Taki na przykład Peter Breughel Starszy namalował Luilekkerland (fragment na zdjęciu powyżej, oryginał wisi w Alte Pinakothek w Monachium. Dobry powód, żeby odwiedzić Monachium :-)) Pisząc o Krainie Obfitości wsparłam się książką Delizia! The epic history of the Italians and their food (autor John Dickie)

3 comments:

  1. Głód to potężna siła. Pod wpływem glodu najlepiej zorganizowane społeczeństwo, nawet o tysiącletniej tradycji współpracy rozpada się w ciągu 2 tygodni..

    ReplyDelete
  2. to nie tylko glod. To jeszcze odwieczna potrzeba rozrywki. Kiedys chodzilo sie na publiczne egzekucje, dla rozrywki patrzylo sie koty probujace wyrwac sie z worka wrzuconego do ognia, albo zrywalo sie boki ze smiechu patrzac na tych walczacych o kawal boczku. Teraz dyskutuje sie na big brotherem, pseudo reportazem typu Cops czy zastanawia sie nad transmitowaniem egzekucji. Niewiele sie zmienilo.

    ReplyDelete
  3. ...chleba i igrzysk potrzeba nadal,niewiele się zmieniło...

    ReplyDelete

Powered by Blogger.