wypasanie na rowie

jako przestawicielka społeczności dla której przyrodę reprezentuje pająk pod sufitem a zdobywanie świeżych warzyw to wizyta na targu, donoszę że są jeszcze miejsca w kręgu cywilizacji europejskiej w których tradycje zbieractwa i łowiectwa nadal żyją i mają się dobrze (co powinno ucieszyć konserwatystów walczących z modernizmem i upadkiem moralnym). Nie list pasterski pokazujący drogę i nie kazanie o wartościach a sąsiadka i kapitalizm zmusiły mnie do powrotu do tradycyjnej roli zbieraczki. Najpierw sąsiadka pokazała mi jak wygląda mentuccia romana (calamintha nepeta). Potem miętę chciałam kupić, po bożemu, w supermarkecie i u pana z warzywami. Nie można było. I Auchan i Sisa mentuccia romana nie sprzedają. Pan z warzywami też nie, ale wskazał rów. Sąsiadka nie powiedziała nic, bo w Sabina pytania o pochodzenie dzikich szparagów, mięty czy trufli pomijane są wymownym milczeniem. Podobno jest to znów ukłon w stronę tradycji. W czasach, gdy niedojadanie było normą, nikt nie dzielił się wiedzą o miejscach w których rosły rzeczy jadalne, bo moralność moralnością, ale lepiej mieć świadomość własnego pełnego żołądka niż cieszyć się z własnego głodu i pełnego żołądka sąsiada.


Mięte znalazłam. Rośnie wszędzie, choć wydaje sie preferować miejsca w półcieniu i na stokach. Dziki czosnek lubi wysoka trawę. Cicoria (na zdjęciu) zaś wybiera rowy. Ta ostatnia wymaga dużego nakładu pracy przy przebieraniu. Nie dosyć że miesza się z trawą to jeszcze lubią ja ślimaki. Oczyszczone kępy cykorii trzeba dokładnie umyć-najlepiej w kilku zmianach wody-wrzucić na wrzątek i gotować przez kilka minut. Warzywo mięknie i pozbywa się części goryczki. Potem tylko smażenie przez kilka minut na gorącej oliwie z kilkoma ząbkami czosnku i ostrą papryczką. To dla ciała. Dla ducha można znaleźć kwiaty polne. Chociażby takie jak dzikie gerbery i mieczyki.

0 comments:

Post a Comment

Powered by Blogger.